×
logo WIR

Rowerowa Sieć Aktywności Obywatelskiej

 
 

Niekonwencjonalny poradnik aktywisty rowerowego

pkt1pkt2pkt3pkt4pkt5pkt6pkt7pkt8pkt9pkt10
 
 
Publikacja "Pouczająca historia Rowerowego Wrocławia" przeznaczona dla działaczy rowerowych (i działaczy innych organizacji pozarządowych).
Po konsultacjach wizji publikacji ze środowiskiem działaczy organizacji realizujących i projekt i zbadaniu przypadków, które mogłyby być zawarte w publikacji, uznano, że opisane zostaną w niej głównie przypadki wrocławskiej kampanii na rzecz ruchu rowerowego. Wybór Wrocławia podyktowany był przede wszystkim faktem, że jest to miasto z największym stwierdzonym udziałem ruchu rowerowego. Zajmuje on obecnie pierwsze miejsce w rankingu najbardziej przyjaznych rowerom miasta Polski. Wszystkie Wrocławskie „sukces story” składają się z jedną spójną opowieść. Działania lokalnej organizacji rowerowej przechodziły we Wrocławiu różne fazy relacji z lokalnym samorządem, na przemian od wrogości i krytyki do współpracy partnerskiej i uczestnictwa w podejmowaniu decyzji. Zatem pro rowerowa działalność obywatelska jest wyjątkowo bogatym studium przypadku, który dobrze ilustruje mechanizmy zachodzących zmian. Jako forma publikacji został wybrany wywiad z doświadczonym aktywistą rowerową, co jako forma niekonwencjonalna ma uatrakcyjnić publikacje i odróżnić ją od innych tego typu pozycji. W przygotowanie poradnika zaangażował woluntarystycznie się znany wrocławski dziennikarz Mariusz Prasał. Choć przygotowanie publikacji miało miejsce w 2019, to jej premiera, która pierwotnie zaplanowane było na koniec kwietnia 2020 odbyło się dopiero w listopadzie 2020 podczas Wirtualnego Kongresu Organizacji Rowerowych. http://rowerowy.wroclaw.pl/wpcontent/uploads/2020/03/PouczajacahistoriaRowerowegoWroclawia.pdf

nr
Jaka jest recepta na sukces działacza rowerowego?

Niestety nie ma jednej uniwersalnej recepty planu działania, która dawałaby gwarancję sukcesu. To, że coś się udało zrobić w jednym mieście nie daje gwarancji, że uda się to powtórzyć gdzie indziej. Jednak istnieją pewne ogólne zasady, których znajomość powinna z pewnością pomóc. Podstawą do wszelkich skutecznych działań jest rozumienie zasad działania samorządów i mechanizmów rządzących zmianami.

Najlepiej zacząć od zaprojektowania polityki rowerowej miasta, gminy czy innego obszaru, gdzie nasza pozytywna zmiana ma się dokonać. Nie chodzi tu o jakiś formalny dokument, tylko znalezienie szczegółowej odpowiedzi na pytanie jak wszystko powinno wyglądać w sytuacji idealnej. Choć takie podejście może spotkać się z krytyką ze strony innych działaczy, to polecam myślenie w kategoriach polityki rowerowej – czyli całościowego widzenia tego wszystkiego, co samorząd robi w kwestii ruchu rowerowego.

Oczywiście najważniejszą kwestią, zwłaszcza na początku, będzie tu infrastruktura dla rowerów. Bez niej żadna polityka rowerowa nie przyniesie pożądanych efektów. Bez tras rowerowych ruchu rowerowego nie będzie (no chyba, że zakaże się jazdy samochodem, ale to na ten moment scenariusz science fiction...) Trzeba jednak pamiętać, że dobra infrastruktura nie powstanie nigdy sama z siebie, ona jest zawsze wynikiem polityki rowerowej. Nie powstaje przypadkiem.Jeżeli najważniejszym postulatem organizacji rowerowej rowerowej jest dobra infrastruktura rowerowa tworząca spójny system komunikacji rowerowej, to nie można zapomnieć, że jego powstanie jest zawsze skutkiem polityki rowerowej. Polityka rowerowa jest zawsze częścią polityki transportowej i chcąc osiągnąć efekt nie można o tym zapomnieć i skupić się wyłącznie na infrastrukturze.

Mimo, że infrastruktura jest najważniejsza, pomięcie innych aspektów w formułowaniu postulatów organizacji będzie błędem.Trzeba do tego wielu czynników. Po pierwsze musi być dobry plan gdzie powinna powstać, najlepiej z określonymi priorytetami – a także w jakiej kolejności. Do tego potrzebna jest wiedza nie tylko jak ją zbudować ale też jakie rozwiązania i gdzie je optymalnie zastosować. Kolejny krok: samorząd musi powołać skuteczny aparat wykonawczy czyli osoby kompetentne do zlecania i prowadzenia odpowiednich inwestycji. No i wreszcie: muszą zostać przeznaczone odpowiednie fundusze. Można co prawda powiedzieć: „Nie obchodzi nas jak to zrobicie, mają powstać dobre drogi dla rowerów!” Ale, prawdopodobnie, taka postawa nie przyniesie oczekiwanych efektów. Lepiej wśród swoich postulatów mieć gotowe propozycje – jak to wszystko powinno być poukładane – i krok po kroku o to zabiegać.

nr
Czyli budowa kilku „ścieżek rowerowych” nie jest taką prostą sprawą jak się wszystkim wydaje?

Po to, żeby zdarzyło się coś sensownego dla ruchu rowerowego, musi istnieć realna wola polityczna do zmiany polityki transportowej np. danego miasta. Niestety, nie da się wdrożyć prawdziwej polityki rowerowej, bez zmiany całej polityki transportowej. Działając cząstkowo, można co najwyżej wdrożyć parę pojedynczych, lepszych lub gorszych projektów, ale nigdy nie powstanie spójny system tras rowerowych. Zazwyczaj jest tak: żeby dać rowerzystom prawie zawsze trzeba komuś zabrać. Jeżeli samorząd przeznaczy pieniądze na budowę infrastruktury dla rowerów oznacza, że nie wyda tych pieniędzy na inne środki komunikacji, na pieszych , kierowców czy komunikację zbiorową... Jeżeli gdzieś powstanie droga dla rowerów to będzie to najczęściej kosztem innych – chodnika dla pieszych lub jezdni dla samochodów. To są to trudne decyzje polityczne i na tym polu zawsze będzie największy opór władz. Na szczęście wola lub brak woli do wprowadzania zmian, nie jest czymś stałym i można ją konsekwentnie i cierpliwie, kształtować.

Zatem, jeżeli już wiemy czego konkretnie chcemy, w jakiej kolejności i w jakiej perspektywie czasowej czyli mamy zaprojektowaną na swój użytek lokalną politykę rowerową, musimy sobie odpowiedzieć na szalenie istotne pytanie: dlaczego samorząd (prezydent, burmistrz, marszałek, starosta...) miałby spełnić nasze postulaty? Czyli skąd ma się wziąć wola polityczna do realizacji postulowanych zmian.Są tu możliwe dwa scenariusze: pozytywny i negatywny. Pozytywny w dużym uproszczeniu polega na tym, że uda się przekonać kogoś z „mocą decyzyjną” do swojej wizji. A jeszcze lepiej będzie, kiedy ten „ktoś decyzyjny” zobaczy w naszej wizji (i jej realizacji) swój interes polityczny. Negatywny polega na tym, że brak realizacji naszej wizji będzie miał negatywne skutki dla wizerunku władz.

Rzadko jednak możliwy jest do zrealizowania czysto pozytywny lub czysto negatywny scenariusz. Najczęściej mamy do czynienia z wariantem mieszanym a w trakcie naszych działań sytuacja, się zmienia: raz dobrze, raz źle. We Wrocławiu byliśmy na przemian sprzymierzeńcami i partnerami Prezydenta, albo jego krytykami i wrogami publicznymi numer jeden. Dochodziło do zbliżenia stanowisk, padały obietnice i cześć naszej wizji była realizowana. Ale później, gdy część obietnic nie została spełniona, następowało ochłodzenie relacji. Czas chłodu w relacjach, krytyki publicznej władz, przyprawiania rowerzystom gęby radykałów itp. trwał aż do ponownego zbliżenia czyli realizacji kolejnych ważnych postulatów. Ale o tym już było...

nr
Wróćmy zatem do scenariuszy!

Pozytywny scenariusz, może się udać tylko w przypadku projektów typu „samograj” gdy realizacja nie wiąże się z żadną kontrowersją, nikomu nie wchodzi w paradę, a wydanie pieniędzy oznaczać będzie wyłącznie sukces. Czyli raczej będzie to dotyczyło jakiś projektów o charakterze rekreacyjnym lub turystycznym na terenach zielonych, wałach, rzecznych, itp.

W przypadku polityki rowerowej, gdzie na infrastrukturę trzeba zabrać komuś przestrzeń, na wariant czysto pozytywny są raczej marne szanse. Nawet jeżeli ktoś ważny zostanie przekonany do pomysłu, to zawsze pozostanie obawa przed „hejtem” kierowców. Do tego dochodzi tzw. „bezwład machiny urzędowej”. Są wyjątki, ale większość urzędników w samorządzie nie jest zainteresowana rewolucjami, wielkimi zmianami. Wręcz przeciwnie, chcą w spokoju wykonywać swoje rutynowe działania. Rzeczywistość postrzegają przez pryzmat wszelkiego rodzaju ograniczeń formalnych, kompetencyjnych, służbowych...

nr
Czyżby zamiast przekonywać i zachęcać skuteczniej będzie od razu krytykować i wymagać?

Nie. To też nie jest metoda. Wariant czysto negatywny na dłuższa metę też się nie uda. Samorząd może przywyknąć w końcu do nieustającej krytyki ze strony środowiska rowerzystów i utwierdzić się w przekonaniu, że cokolwiek nie zrobi, będzie krytykowany. Ktoś może dojść do wniosku, że zamiast spełniać postulaty jakichś rowerzystów, można równie dobrze nie robić nic i na jedno wyjdzie. Przy scenariuszu negatywnym istnieje ryzyko okopania się stron na swoich pozycjach, co nie prowadzi do niczego dobrego.

Było wiele miast, gdzie urzędnicy – z czystej niechęci – robili rowerzystom na złość! A rowerzyści stawali się coraz bardziej radykalni w swojej narracji, tocząc kampanię przeciw konkretnej osobie w urzędzie, albo „wielkiemu lobby samochodowemu”. Taka sytuacja w kontekście pozytywnych rowerowych zmian jest fatalna w skutkach. Krótkoterminowo – działacze mogą poczuć nawet satysfakcję, że „dopiekli” swoim wrogom. W dłuższej perspektywie przyniesie to jednak tylko frustrację, bo realnych zmian nie będzie.

nr
Co zatem należy zrobić, żeby uniknąć takich pułapek?

Przede wszystkim zaakceptować na początku rzeczy takimi jakie są. Gdy chcemy zmienić politykę miasta, najbardziej prawdopodobny scenariusz będzie taki, że nasza wspaniała wizja rowerowego miasta nie urzeknie od razu nikogo sama z siebie. Jak dobra i korzystna by nie była, to i tak trzeba będzie pokonać wielki bezwład urzędu. Może być też i tak, że nie będzie to tylko bezwład, ale wręcz niechęć do rowerów. To się zdarza, bo zawsze wdrażanie polityki rowerowej będzie burzeniem status quo, gdzie samochód jest w myśleniu dominujący. (Jest tak nawet wtedy, gdy w efekcie, zmiany mogłyby być korzystne dla kierowców). Nawet kiedy zapadnie decyzja polityczna i rowery dostaną zielone światło od władz, opór urzędników nie zniknie w mgnieniu oka. Jeżeli z góry założymy taką możliwość i się na nią przygotujemy nie będzie rozczarowania.

nr
Rozumiem, że zalecasz znalezienie jakiegoś złotego środka?

Tak. Najbardziej prawdopodobny jest wariant mieszany, kiedy organizacja ma zawsze przygotowany wariant pozytywny i negatywny. Muszą być jakieś postulaty, których realizacja przyniesie drugiej stronie korzyści PRowe i polityczne. Ale jednocześnie – ta druga strona – musi czuć realne zagrożenie, że brak dialogu i działania z ich strony zaowocuje stratami wizerunkowymi. Warto pamiętać, że wizerunek i kwestie PRowe w obecnym ustroju samorządów mają charakter nadrzędny i to im podporządkowana jest cała polityka rozmaitych urzędów. Dopóki jakiś temat nie stanie się medialny i nie pojawi się często w lokalnej debacie publicznej, może leżeć latami w urzędniczej szufladzie.

nr
Czyli bez mediów i opinii publicznej się nie obędzie?

Raczej nie. Żeby być partnerem dla samorządu i w ogóle mieć dla niego ofertę, trzeba zadbać o to, aby temat rowerowy był silnie obecny w dyskusji publicznej, w mediach (najlepiej, aby został powiązany bezpośrednio z wizerunkiem osoby rządzącej). To organizacja rowerowa musi mieć inicjatywę i powinna wpływać na opinie publiczną. Trzeba zatem budować swoją pozycję medialną, tj. rozbudowywać własne kanały transferu informacji i tworzyć kontakty z mediami. Bardzo korzystnym będzie także, zadbanie „swój tłum rowerzystów” na ulicy bo to zawsze przemawiać będzie do wyobraźni polityka. Na pozytywnej demonstracji każdy z nich chętnie się pojawi.

nr
Jeżeli organizacja ma pozycję, to co powinna postulować?

Propozycje jakie adresujemy do władz zawsze powinny być pakietem zawierającym elementy natury ogólnej o charakterze długofalowym (np. dotyczące tworzenia dokumentów definiujących plany miasta i zawierające deklaracje polityczne) oraz konkrety możliwe zrealizowania w krótkim czasie np. jakieś inwestycje o charakterze dźwigniowym, których realizacja przyniesie efekt tu i teraz. Jeżeli nasze propozycje dotyczyć będą wyłącznie planów i deklaracji, to oczywiście efektu wielkiego nie będzie. W Polsce mamy bardzo silnie ugruntowaną tradycje nie realizowania żadnych strategii i planów.

Przy podejmowaniu decyzji władze kierują się najczęściej doraźnymi kryteriami. Np. Wrocław formalnie, na papierze, ma bardzo progresywną politykę transportową zakładająca ograniczanie ruchu samochodowego i silny priorytet komunikacji zbiorowej. Tymczasem realne działania miasta prowadzą do wzrostu liczby samochodów i spadku podróży komunikacją zbiorową. Strach przed „gniewem kierowców” – który brany jest pod uwagę przy każdej inwestycji – blokuje odważne, progresywne rozwiązania. Jeżeli będziemy domagali się uporządkowania polityki rowerowej na poziomie dokumentów, których uchwalenie jest rodzajem deklaracji władz do zrobienia czegoś konkretnego, to najprawdopodobniej postulaty takie zostaną szybko spełnione. Jest to względnie łatwe, ale bez dalszej kontroli i nacisków z naszej strony nic więcej się nie wydarzy.

Nie oznacza to oczywiście, że nie warto się tego domagać. Trzeba i warto, tylko bez złudzeń, że fakt powstania planów np. oficjalnej strategii rowerowej spowoduje, że wszystko już potoczy się dalej samo. Trzeba się ich domagać, bo są ważnym elementem polityki rowerowej. Bez nich działania będą chaotyczne i mało skuteczne. Poza tym, gdy mamy oficjalne deklaracje, możemy zawsze później publicznie rozliczać z ich realizacji władze. A to ważny argument w negocjacjach.

nr
Czyli bez planów i deklaracji się nie da. Ale same plany i deklaracje sprawy nie załatwią?

Tak. Składową naszych postulatów zawsze powinny być propozycje konkretnych inwestycji. Dobrze jest dobrać je tak, by były możliwie łatwe do bezkonfliktowego zrealizowania, ale miały charakter dźwigniowy, tj. generowały możliwie duży wzrost ruchu rowerowego. Nowi rowerzyści to zawsze wzrost uwagi na temat ruchu rowerowego, a tym samym, nasze postulaty wchodzą na inny poziom znaczenia – głównie dla władz. Wybór takich przypadków wymaga oczywiście dobrego przygotowania merytorycznego. Ale, tak jak zaznaczyłem na początku, jeżeli organizacja rowerowa chce myśleć o sukcesie swoich działań musi mieć lokalną politykę rowerową zdefiniowaną w szczegółach. Wtedy nie będzie z tym problemu. Wystarczy sprawdzać co z przygotowanej listy już mamy, a co nie i dobierać odpowiednie do sytuacji składniki. Później wystarczy odznaczać to co już jest zrobione, a co nie. Brzmi prosto, ale to robota na lata. Gdy się uda wytrwać będzie sporo satysfakcji.

nr
Wielu działaczy się wykrusza, wypala i przestaje działać, czy można coś tym zrobić?

Jeżeli jednym z kluczy do sukcesu jest wytrwałość, to jest to zagadnienie szalenie ważne. Tym bardziej, że wykruszanie się działaczy to zjawisko normalne. I też nie ma na to jakieś jednej, cudownej recepty. Stabilność działania organizacji zależy od jej liderów i buduje się ją na różne sposoby.

Akurat moja organizacja Wrocławska Inicjatywa Rowerowa jest przypadkiem dość szczególnym, bo trzon działaczy stanowili „zawodowcy” osoby utrzymujące się z pracy w organizacji. Realizowaliśmy projekty, na które pozyskiwaliśmy fundusze. Wielokrotnie udało się nawet pozyskać pieniądze na monitoring społeczny działania samorządu i wywieranie wpływu na jego działanie. Czasami też realizowaliśmy zadania gminy związane z polityką rowerową. Przy bardziej zaawansowanej polityce rowerowej warto do tego dążyć. Np. rowerzyści mogą realizować różne działania miękkie, takie jak kampanie promocji jazdy rowerem czy edukację młodych rowerzystów.

Nikt nie zrobi tego lepiej. Taki model działania organizacji jest możliwy i popularny w Europie Zachodniej. Ale niesie on ze sobą pewny ryzyko władze powierzając organizacji odpłatnie swoje zadania, mogą próbować wywierać na nią wpływ, np. żeby stała się wobec nich trochę mniej krytyczna. To może, choć nie musi, odbić się na skuteczności. Inny model działania organizacji może się opierać wyłącznie na pracy społecznej działaczy. Działania takie będą mniej intensywne, ale za to mają szanse stać się bardziej stabilne. Nie ustaną, gdy zakończą się projekty.

W obu przypadkach ważne jest jednak, żeby liderzy organizacji mięli cały czas kontakt ze swoim zapleczem i nie działali wyłącznie sami. Nawet jeżeli czasami łatwiej i szybciej jest zrobić coś samemu, niż np. z pomocą wolontariuszy. Konieczne są działania angażujące, przyciągające do organizacji ciągle nowe osoby i dzielenie się swoim doświadczeniem. U nas, głównym działaniem jednoczącym i rozszerzającym grono sprzymierzeńców jest Święto Rowerzysty. Dzięki niemu WIR wciąż jest organizacją żywą – ciągle pojawia się w niej ktoś nowy. Mimo, że wiele osób z niej odeszło, dziś nie ma obawy, że Inicjatywa nagle zniknie i przestanie działać.
wywiad Mariusza Prasała z Cezarym Grochowskim

opis fotografii
×
info
Stronę zrealizowano w ramach projektu Rowerowa sieć aktywności obywatelskiej i sfinansowano przez Narodowy Instytut Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich na lata 2014-2020